Lastowe przedszkole i inne zboczenia

Ok. Nie da się ukryć, że w części z nas można znaleźć coś coś ze zboczeńca. Mamy takie jakieś nasze małe ktosiowe bastiony, których będziemy bronić do upadłego.

Jest w tym coś niesamowitego. Czasami zdajemy sobie sprawę z tego (zakładając, że uda nam się wzbić na wyżyny obiektywizmu), że bronione coś ma słabe punkty i w sumie zdrowy rozsądek podpowiadałby wybór inny. Niekiedy aż tak źle nie jest, po prostu nie do końca wiemy dlaczego to coś jest naszym cosiem. Warto wtedy stwierdzić, że jest ono ulubionym, a niekoniecznie najlepszym przedstawicielem cosiostwa.

Ostatnio broniłem mojej decyzji o zakupie Maca. Dziś czas na…

… na Last.fm. W sumie już po napisaniu tych słów zdałem sobie sprawę, że to nie do końca tak. W sumie mam zamiar stawać (lub stawałem pisząc o Macu) w obronie czegoś co broni się samo. I to doskonale.

Więc zróbmy inaczej. Istnieje prawdopodobieństwo (choć pewnie nikłe), że są na tym świecie osoby, które lasta nie znają. Tak wiem, ich życie jest smutne, nudne, szare i pewnie ciągnie się jak ten śmieszny makaron z utworu, którego tekstopisarza już nikt raczej nie pamięta. Dla tych nieszczęśników Mikowhy przedstawi dziś krótkie, acz treściwe – mam nadzieje – wprowadzenie do świata muzycznej rewolucji.

Zanim opowiem co i jak, posłużę się opisem jaki znalazłem w Wiki. Otóż:

Last.fm – internetowa radiostacja oraz system muzycznych rekomendacji, który połączył się z siostrzanym projektem Audioscrobbler w sierpniu 2005.

System tworzy szczegółowe profile gustu muzycznego każdego z użytkowników, pokazując ich ulubionych artystów oraz autorów na spersonalizowanych stronach. Uwzględniane są przy tym utwory odtworzone z filtrowanych kanałów radiowych udostępnianych przez serwis oraz dodatkowo zarejestrowane przez aplikację Last.fm zainstalowaną na komputerze użytkownika i pobierającą informację z odtwarzacza multimedialnego.

Cały czas zastanawiałem się czy uda mi się popełnić ten wpis nie nazywając lasta radiem. Już na samym początku czytamy, że to radiostacja. No jakoś nie do końca. Radio, nawet takie sieciowe, bardziej kojarzy mi się jednak z czymś mówionym, takim “normalnym” co zwykle widzimy myśląc o radiu. No taki Baobab, szybciej.

Teraz trudniejsze zadanie. Spróbuj Mikołaju, tak swoimi słowami, napisać czym jest Last.fm dla ciebie. No niech będzie, spróbuję.

  1. jak się okazuje Last był dla mnie chyba jednym z pierwszych serwisów społecznościowych w jakich uczestniczyłem. Nie ukrywam, że zapisując się do niego nie miałem pojęcia czym owo “społeczeństwo” jest, pewnie nawet, że istnieje;
  2. ja na laście to ponad 23tys odsłuchanych utworów muzycznych (stan na maj 2008);
  3. ja na laście to znajomi i to niekoniecznie tacy, z którymi się kiedykolwiek widziałem;
  4. ja na laście to sąsiedzi czyli tacy użytkownicy, których przyporządkowuje do mnie system bazując na naszych gustach muzycznych;
  5. ja na laście to grupy do jakich należę;
  6. ja na laście to tagi czyli mój “sposób postrzegania muzyki”;

Czyli serwis społecznościowy pełną gębą. Jednak taki, który “wie czego chce”. Nie ma w nim miejsca na na siłę dodawane użyteczności, nie ma miejsce na jakieś specjalne uczestnictwo, które absorbuje mój czas.

Po prostu po zainstalowaniu programiku, słucham muzyczki, a statsy czynią się same. Nie musisz nic zmieniać w dotychczasowym sposobie muzykowania. Możesz używać iTunes, Winampa, WMP, foobara i chyba coś tam jeszcze. Rzeczony programik (a dokładniej stosowne wtyczki) odczytają co trza i podeślą na stronkę.

Tak, słyszę ten głos z ostatniej ławki “Wielki Brat”, ale ja muzycznie nic nie mam do ukrycia więc dlaczego nie?

Co dostajesz w zamian? Otóż prawie nieskończoną muzyczną kopalnię lastowych serwerów z muzą. Ok, zgadza się, słuchasz to co Ci dają, ale zmiany są blisko (jak na razie możliwość wybierania konkretnych kawałków tylko w US, UK, i Germanie) – ale warto podkreślić, że dają zacnie i smakowicie.

Zauważyłem, że zasada jest taka: im dłużej trwa moja sesja z Lastem tym lepsze kąski mi serwują. Jak u Was?

Last to też zacny blog. Może nie jest specjalnie często aktualizowany, ale jak coś piszą to nie bawią się specjalnie w korporacyjny marketing – duży plus.

Last to również strona z rzeczami “do” czyli miejsce gdzie można odszukać wiele extrasów i innych pluginów.

To również od niedawna playground czyli miejsce gdzie wrzucane są pomysły w fazie beta. Niby działająca, ale takie na które “nie było miejsca w gospodzie”.

LAST to coś takiego co się kocha, coś co się głaszcze i pieści. Z lastem się pracuje, z lastem się uczy. Uwaga, z lastem się zasypia – tak przyznaję się bez bicia.

Leave a comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *