Było już o zakupie czytnika i pochewki. Czas napisać o ogólnych wrażeniach po pół roku korzystania z Kindle (o – takiego!).
Plusy:
- genialny system wyświetlania tekstu E-ink umożliwiający czytanie w pełnym słońcu;
- podświetlanie ekranu umożliwiające czytanie w ciemności,
- bateria, którą doładowywać trzeba raz na miesiąc (oczywiście zależy to od tego ile czytamy i jak często korzystamy z podświetlenia). Ja osobiście od grudnia ładowałem czytnik jakieś 5 razy,
- opisywany cover – idealnie pasujący, idealnie chroniący, idealnie działający (usypianie);
- wymiar dopasowany bezbłędnie do korzystania z czytnika jedną ręką (chodzi o podróże kiedy trzeba się trzymać w tramwaju… żeby nie było),
- skalowanie tekstu – osobiście na stałe używam najmniejszych fontów jednak moi rodzice, którzy bawili się czytnikiem chwalą możliwość powiększenia tekstu,
- możliwość wrzucania tekstów na kindla poprzez przesłanie ich na odpowiedni adres e-mail – kilka razy skorzystałem i sobie chwalę,
- jest ładny…
Minusy (ogólnie gdyż samo urządzenie jakoś mi ich nie pokazało):
- słaby wybór polskich książek na Amazonie – ale to w sumie nie jest minus samego czytnika (też czekacie na polskiego Amazona? – Amazonie nie lękaj się, Polacy Cię pokochają! – a jak jeszcze otworzysz biuro w Poznaniu to sukces masz murowany… if you know what I mean),
- jak na razie nie odkryłem jak można synchronizować bibliotekę z Calibri via WIFI – problemu mniemam nie mam gdy korzystamy z chmury Amazona),
- ciut nierówne podświetlenie ekranu w dolnej jego części. Po wypuszczeniu Paperwhita na rynek trochę osób na to narzekało – owszem, jak się człowiek przyjrzy dokładnie to widzi gdzie umiejscowione są świecące diody, ale wierzcie mi – trzeba się naprawdę mocarnie wpatrywać, co więcej – w żaden sposób nie utrudnia to czytania),
- jest minus, o którym wspomniał mój znajomy korzystający z Kindle bez dotykowego ekranu. Jak “źle” chwycisz urządzenie i dotkniesz ekranu to rzeczywiście możesz przypadkowo przewinąć stronę. Jest to jednak kwestia przyzwyczajenia. Jako osoba, która przygodę z czytnikami zaczęła od tego modelu nie mam tego problemu – ramka jest wystarczająco szeroka by zmieścić palucha,
- wspomniany kolega mówił również, że denerwuje go brak fizycznych przycisków do przewijania stron – moje zdanie na ten temat jest takie jak powyżej,
Inne różności:
- do synchronizacji (wrzucania książek i ich ewentualnej konwersji) używam programu Calibre – ten akurat nie wygląda specjalnie przyjaźnie, ale spełnia swoją rolę,
- apple lubię, ale fakt, że mamy w tym przypadku do czynienia ze zwykłym, pozbawionym udziwnień kabelkiem USB jest plusem,
Reasumując – naprawdę z czystym sumieniem polecam ten zakup. Osobiście nie żałuję nawet złotówki wydanej na Kindle Paperwhite!