Nie ukrywam, że jestem chyba uzależniony od usług Google. Zdecydowanie najczęściej jednak korzystam z ichniego kalendarza. Nie wyobrażam sobie pamiętania dat wszystkich rocznic, spotkań. Swego czasu skrzętnie notowałem ważne terminy w kajeciku, którego ogromną przewagą był fakt, że spacerował ze mną wszędzie.
Wydaje mi się jednak, że w obecnych czasach gdy internet znajdziemy prawie wszędzie (sic!) taszczenie laptopa nie jest już takie trudne i okazuje się całkiem opłacalne.
Wspominałem już o tym, że kalendarze googlowskie współpracują z iCal. Opisałem drogę jaką trzeba pokonać by synchronizować oba te wynalazki… no cóż… zdarzyło mi się już robić coś szybciej i z mniejszym wysiłkiem.
Dlatego bardzo cieszy mnie, że Google zdecydowało się popełnić Calaboration. Narzędzie jest tak proste w użytkowaniu, że chyba bardziej się już nie da.
Wystarczy je zainstalować, uruchomić, podać dane dostępowe do kalendarza google oraz wskazać, które kalendarze nas interesują.
I już po chwili na naszym komputerze mamy wszystko co nas interesuje. Jak zawsze łatwo i bez bólu!