Niektórzy mają takie zboczenie, że w czeasie kiedy inni jeszcze smacznie, jak to się mawia, śpią lub leczą skacowane głowy, oni dreptają do szkoły. To nic, że są w wieku prawie, że emerytalnym. Tak sobie kiedyś postanowili i twardo chodzą.
I docierają w końcu do tej szkółki pełni wiary, że się uda i przetrwają 11 godzin w sobotę i 12 w niedziele (dosłownie), a tu się okazuje, że:
- zlikwidowali ławki na parterze żeby powiesić jakieś obrazki za pokazanie, których (zorganizowanie wystawy) szkoła na pewno nie jest w plecy;
- że barek jest otwarty później – nawet nie wiadomo nic więcej prócz tego, że później;
- że automat do kawy nalewa pół plastiku i jak chcesz by słodził to akurat ten drugi słodzi, a jak pijesz gorzką to upsss… znów skieruj się do kolegi.
No i jak tu człowiek ma się nie denerwować… a przecież to dopiero samiutki początek dnia.
z każdą chwilą jest coraz gorzej… grafika wektorowa “na sucho”…