I znów: “Prosimy o spokój, to tylko pożar”. Słyszeliśmy to tyle razy, że większość z nas nawet nie przestaje kręcić w lewej (prawej) – niemyszkowej – dłoni długopisy czy też inne włosów kosmyki. Co bardziej strachliwi lub zaspokojenia nikotynowego nałogu złaknieni pędzą do drzwi klatki schodowej – windy jak wspomina podsufitowy głos: “…zostały zablokowane”.
Rozpoczyna się wyścig. “Zdążę zapalić na dole czy znów w połowie piętra alarm odwołają” myśli komputerowiec-nałogowiec.
To częsta rzeczywistość polskich korpowieżowców. Interia też próbowała. Jednak interiowcy są strachliwi (sami o tym piszą) – uciekli – zostawili tylko Maciusia:
Cóż u nas było weselej. Niektórzy całkiem nieźle się bawili, inni się rozmarzyli.
Ok, śmiech śmiechem, ale zastanawiam się co stałoby się gdyby jednak taki pożar okazałby się prawdziwym. Już dziś, pomimo, że nauczeni wcześniejszymi doświadczeniami, w większości (no ok – w części – dziś naprawdę długo nas przetrzymali – nawet buty zdążyłem wzuć) 4 naszych zacnych liter zza biurek nie ruszyliśmy, tłok na schodach był okrutny.
Nie da się ukryć, że “Ci z wyżej” jakoś tak na bardziej przestraszonych wyglądali i jakoś tak parli na schodach… i sapali…
Na koniec krótki filmik polecany nam przez hihoprofan:
wow, jestem sławny, cytują mnie na blogu 😉